Gdzie mam iść? Na górę? Na dół? A może przed szkołę? Nie wiem. Szukam, pytam. Jakoś dotarłam. Widzę nowe twarze, żadnej znajomej, jestem trochę zdezorientowana. No i co teraz? Już zaczyna mi bić szybciej serce, rozglądam się wokół, szukając towarzysza do rozmowy. No nie stój tak, odezwij się do kogoś. Nagle czuję, że ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu i słyszę: ,,Cześć, jestem Agata”. W jednej chwili schodzi ze mnie całe napięcie i stres, biorę głęboki oddech i zaczynam mówić. Padają pytania typu: Gdzie chodziłaś do szkoły? Co lubisz robić? Czy tylko ja nie lubię takich prostych, płytkich pytań? Z niecierpliwością czekam, aż ktoś przerwie naszą rozmowę.

Po kilku minutach rozbrzmiewa ciepły, donośny i znajomy mi już głos. To dyrektor szkoły. Wita wszystkich, a ze szczególnym entuzjazmem – nowych uczniów. Patrzę na niego, ale po chwili przestaję słuchać, bo myślami nadal jestem nad jeziorem albo spędzam przyjemny, letni dzień z przyjaciółmi. Nagle wszyscy zaczynają się rozchodzić, mamy iść do swoich sal. Tylko która to była? Chyba 112. Kiedy tylko tam dotarłam, wszystkie zgromadzone osoby podchodzą do mnie i przedstawiają się. Nie jest to trochę dziwne? Dlaczego każdy chce mnie poznać? Zaczynam się zastanawiać, o co chodzi. Nie widzę dziewczyny, z którą wcześniej rozmawiałam. Wpadam w panikę. Serio? Czy ja poszłam pod złą salę? Pytam kogoś, która to klasa. Moje przypuszczenie sprawdziło się. Nie mówiąc ani słowa, szybko odchodzę zawstydzona, idę na drugie piętro i szukam swojej klasy. Udało mi się ją odnaleźć. Siadam, rozglądam się wokół i oceniam: ,,Ta dziewczyna od linijki chyba odrysowała te brwi. A ten chłopak? Wygląda jakby wracał z imprezy. Możliwe, że tak właśnie jest…” Szykują się ciekawe trzy lata. Ale nie ma co się negatywnie nastawiać i pochopnie oceniać, może nie będzie tak źle. Wychowawczyni wyjaśnia kilka spraw i dostajemy plan lekcji. Po kilku minutach możemy już wyjść.

Po wszystkim wychodzę ze szkoły z Agatą, żegnamy się, a potem wracam do domu i już zaczynam rozmyślać, jak będzie wyglądał kolejny dzień. A kolejny dzień oznaczał wiele nowości: poznam nauczycieli, nowych kolegów, dokładnie rozejrzę się po szkole. Przed pierwszą lekcją do mnie i Agaty podeszły cztery dziewczyny. Miło się z nimi rozmawiało, były uśmiechnięte, przyjazne i pozytywnie nastawione. Polubiłam je. Ta klasa chyba stanie się dzięki nim znośna. Poprawił mi się humor, weszłam do sali uśmiechnięta i pełna energii. Moment, jak one się nazywają? Nie pamiętam… Połowę lekcji próbowałam przypomnieć sobie ich imiona, nie udało się. Ale wtopa!

Była jedna lekcja, na którą czekałam – z dyrektorem. Byłam podekscytowana, ale też nie miałam dużych oczekiwań. Lepiej pozytywnie się zaskoczyć niż się zawieść. Ale mimo woli, pojawiły się pytania: ,,Czy rzeczywiście będzie taki przyjazny i miły, na jakiego wyglądał? A może były to tylko pozory i okaże się wielkim rozczarowaniem?” Od razu na myśl przychodzą sceny, w których każdy boi się odezwać podczas lekcji z dyrektorem, czy choćby na niego spojrzeć. Na początku tak właśnie było: każdy siedział cicho i wstydził się coś powiedzieć, lecz pedagogowi udało się rozluźnić atmosferę i zachęcić nas do siebie. Niepotrzebnie się niepokoiłam. Pierwsze wrażenie się potwierdziło. Już wiedziałam, że będę wyczekiwała kolejnej lekcji z tą osobą.

Reszta nauczycieli okazała się wymagająca, jedni bardziej otwarci i energiczni, a drudzy już mniej, ale myślałam, że będzie gorzej. Oczywiście na początku niemal każdej lekcji musieliśmy wysłuchiwać, że czeka nas matura i powinniśmy się pilnie uczyć… Jestem tu pierwszy dzień, a oni już nakładają presję i straszą mnie egzaminami…

Chyba nawet zrobiłam dobre wrażenie na kilku osobach. Pierwszy dzień w nowej szkole okazał się nie taki straszny. Mam przeczucie, że spędzę tu wspaniałe chwile i poznam ciekawe osoby, które wiele mnie nauczą, pewnie niektóre staną się dla mnie ważne, może nawet uda mi się zawrzeć przyjaźnie na całe życie. Jedno jest pewne: bez wątpienia zajdą we mnie jakieś zmiany i ode mnie zależy, czy będą one pozytywne, czy negatywne. To ja ukształtuję swoją nową rzeczywistość.

Oliwia Bańkowska

Uczennica klasy 2Ag (humanistyczno-prawnej)